czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 27

* Z punktu widzenia Lily
Obudziłam się wczesnym rankiem wtulona w Lucasa.On jeszcze spał więc nie ruszałam się aby go przypadkiem nie obudzić.Nie trwało to długo bo już po chwili wpatrywały się we mnie jego oczy i cmokną mnie delikatnie w czoło.
Lu- Witaj najdroższa gwiazdo ma za którą oddałbym życie- Rozbawił mnie tymi słowami bo wymawiał je jak znany i lubiany poeta.
L- Ojej nie gadaj głupot tylko choć na śniadanie- Wyskoczyłam z łóżka i wyszłam z pokoju bo już umierałam z głodu.Zeszłam do kuchni i znalazłam tam na podłodze mój telefon, prawdopodobnie mi wypadł z kurtki.Podniosłam go i zauważyłam że dostałam wiadomość od Willa : ,, Zadzwoń do mnie . Poważna sprawa". Zdziwiło mnie to bo skoro poważna to mógł zadzwonić ale już po chili sobie przypomniałam że prawie nigdy nic na koncie nie ma.Wtedy zszedł Lucas.
Lu- Coś się stało ?Masz inną minę niż zwykle.- Już miałam odpowiedzieć, ale mnie zamurowało.Podszedł do lodówki i wyją z niej mój sok pomarańczowy, a każdy głupi wie że mojego soku się nie tyka.Nalał sobie zawartość kartonu do szklanki i zaczął pic i wtedy dopiero na mnie spojrzał i zauważył jaką miałam minę.
Lu- No ta mina to wymiata, jeszcze takiej nie miałaś i nie myślałem że możesz mieć- Prychną śmiechem a ja zrobiłam się czerwona i wróciłam do zastanawiania się o jaką poważną sprawę chodzi.
L- Nalej mi też trochę- Poprosiłam go i podeszłam do domowego telefonu.Lu w tym czasie nalał mi trochę i podał kiedy usłyszałam pierwsze sygnały i głos Willa.
W- Halo ?
L- No hej co to za poważna sprawa ?
W- No nie aż taka poważna, a jesteś z tym Lucasem ? WY jesteście razem ?
L- Ojejciu tak jesteśmy razem i tak jest tutaj.Lepiej mi mów o co chodzi !- Lu wiedział że o nim mowa i podekscytowany usiadł koło mnie podsłuchując.
W- No bo Amy jest w szpitalu- Zamurowało mnie, upuściłam słuchawkę w której słyszałam jak Will mówi moje imię.Wszystko stanęło w miejscu.Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie o tym w jakim jest stanie i co się w ogóle stało.Lucas szybko podniósł telefon i zaczął rozmawiać.Jego głos po chwili był szorstki i niemiły co znaczyło że Will go denerwował.Szybko zanotował adres gdzie leży moja przyjaciółka i zadzwonił po taksówkę.Ja dalej siedziałam na kanapie w szoku.Nagle ukochany klękną przede mną.
Lu- Lily kochanie wszystko będzie dobrze, choć pojedziemy do niej i zobaczymy jak jest.Na pewno poczuje się lepiej a Max pewnie jest przy niej- Pocałował mnie usta tak delikatnie że prawie nie poczułam, wziął mnie za rękę i wyszliśmy przed dom gdzie czekała już na nas taksówka.

* Z punktu widzenia Amy.
Wszystko mnie bolało, nie miałam sił oczu otworzyć.Leżałam tak strasznie długo zastanawiając się gdzie jestem i co się stało.W końcu otworzyłam oczy i okazało się że znajdowałam się w jasnym pokoju szpitalnym.Koło mnie na fotelu spał Max.Miałam podłączoną kroplówkę i inne dziwne urządzenia.Nagle wszystko dobie przypomniałam, to że jak Lily i Lu wyszli to Tom się obudził i znowu tańczył na blacie i wtedy do niego dołączyłam lecz po chwili spadłam i uderzyłam się głową o kant stołu i traciłam przytomność.Leżałam chwile gdy nagle do pokoju wbiegła Lily a za nią Lucas.Narobili takiego rabanu że Max się obudził a głowa zaczęła mnie strasznie boleć.
L- Boże Amy wszystko dobrze ? Żyjesz ? Co się stało ? - Była tak zdyszana i przestraszona że mi się jej szkoda zrobiło.Lucas próbował ją uspokoić a Max zaspany patrzył się z fotela.Po paru minutach gdy przekonała się że żyje wszystko zostało wyjaśnione i usiadła koło mnie z wyrazem smutku na twarzy.Pogadałyśmy chwilę a w jej oczach zbierały się łzy na myśl że będę musiała tu być sama a ona sama w domu.Też mi było przykro z tego powodu, ale nic nie mogłam zrobić.Po paru godzinach Lily i Lu wyszli i zostałam sama z Maxsem który ciągle siedział na fotelu.
A- Jak chcesz to możesz iść i nie marnować swojego czasu na siedzenie tu ze mną- A tak naprawdę w myślach bardzo chciałam aby przy mnie był, ale przecież mu tego mnie powiem bo to by było dziwne.
M- Nie marnuje swojego czasu.Bardzo wygodny fotel tu jest więc mogę siedzieć nawet parę lat.Zresztą nie chcę abyś tutaj sama siedziała- Było mi bardzo miło że będzie tutaj ze mną.
A- To się cieszę że nie będę sama.- Uśmiechnęłam się pogodnie mimo bólu w głowie.
M- To fajnie
A- Ale co się jeszcze stało, wtedy jak zemdlałam.Przecież od zwykłego uderzenia w głowę nie mogłam trafić do szpitala.
M- A gdybyś się dowiedziała że rozcięłaś sobie przy tym głowę, straciłaś trochę krwi i upadłaś tak niekomfortowo że złamałaś sobie nogę a na to wszystko upadł na ciebie jeszcze Tom.- Dopiero teraz zauważyłam że mam bandaż na głowie i nogę w gipsie.
A- No to tak, już to ma większy sens.Mogłam nie przesadzać tak z tym alkoholem wtedy nie było by tego wypadku.- Byłam zła na siebie.Max wstał z fotela pogłaskał mnie po głowie i znowu na nim usiadł bez słowa.Było to trochę dziwne, ale nie przejmowałam się tym bo już powoli oczy zaczęły mi się kleić i zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz